Od początku pandemii wiele polskich firm zmodyfikowało produkcję, dostosowując ją do nowych realiów. W tej chwili krajowe zakłady wytwarzają w sumie ok. 200 mln sztuk miesięcznie wysokiej klasy maseczek ochronnych i rozwijają eksport do krajów UE, ponieważ polski rynek stał się dla nich zbyt mały. Mimo że krajowi producenci są już w stanie zaspokoić zapotrzebowanie rodzimego rynku, w Polsce nadal powszechnie dostępne są maseczki importowane z Chin, spośród których wiele nie spełnia jednak norm bezpieczeństwa. Na rynku pojawiły się nawet firmy, które sprowadzają środki ochronne z Państwa Środka i przepakowują je w polskie opakowania, wprowadzając konsumentów w błąd.
Spis treści:
Produkcja cały czas rośnie
Jak wynika z danych GUS, w listopadzie ub.r. polskie firmy wyprodukowały 7,4 mln maseczek ochronnych stosowanych w medycynie i ponad 26,7 mln pozostałych maseczek.
Ze statystyk wynika, że produkcja rośnie z miesiąca na miesiąc, bo jeszcze w październiku te liczby wynosiły odpowiednio 4,5 oraz 17,4 mln sztuk. Badanie GUS objęło jednak tylko podmioty gospodarcze uczestniczące w obowiązkowym, miesięcznym badaniu produkcji wyrobów przemysłowych, w których liczba pracujących wynosi 50 osób i więcej.
– Krajowa produkcja maseczek urosła do tego stopnia, że przekroczyła ok. 200 mln sztuk miesięcznie, z czego tylko nasza firma produkuje 65 mln sztuk. Przed pandemią jeden główny zakład w Polsce produkował około 1 mln sztuk maseczek. To w zupełności zabezpieczało potrzeby szeroko pojętego segmentu ochrony zdrowia. Natomiast w marcu, kiedy rozpoczęła się pandemia, to było już stanowczo za mało. Wtedy pojawił się import, w międzyczasie powstała też m.in. nasza firma i kilku innych producentów – mówi agencji Newseria Biznes Krzysztof Sawicki, dyrektor ds. kluczowych klientów TW Plast.
Koronawirus spowodował nagły wzrost zapotrzebowania na maseczki ochronne, które stały się wręcz towarem pierwszej potrzeby. Jak zauważa przedstawiciel TW Plast, w tej chwili jest ono mniejsze niż w pierwszym okresie pandemii, ale nadal jest wysokie.
– Dane z GUS-u dotyczące zapotrzebowania na maseczki ochronne też się zmieniają – na początku wskazywały, że jest to ok. 30 mln maseczek tygodniowo, w tej chwili to zapotrzebowanie spadło. Natomiast mamy w kraju prawie 40 mln obywateli. Biorąc pod uwagę, że najlepiej chronią maseczki jednorazowe, łatwo policzyć, że to zapotrzebowanie wynosi kilkaset milionów sztuk – mówi Krzysztof Sawicki.
Polskie firmy ruszają na nowe rynki
Co istotne, krajowe zakłady już w tej chwili są w stanie zaspokoić zapotrzebowanie polskiego rynku. Ten stał się już zbyt mały, dlatego rodzime firmy rozwijają eksport i sprzedają maseczki do wielu innych krajów UE.
– Ze względu na wolumen, który produkujemy, Polska stała się już zbyt małym rynkiem, dlatego w tej chwili polskie maseczki można spotkać też w kilkunastu krajach UE, a nawet w krajach Ameryki Południowej – mówi dyrektor w TW Plast. – Polski produkt cieszy się zaufaniem klientów w całej Europie. Dwa miesiące temu otworzyliśmy drugą fabrykę w Danii, która jest jednym z najbardziej wymagających rynków, jeśli chodzi o jakość produktów.
Jak wynika z danych Eurostatu, największym beneficjentem zamówień związanych ze sprzętem ochronnym wciąż pozostają jednak Chiny, gdzie trafiają zamówienia warte miliardy euro. Dzieje się tak, mimo że wiele chińskich wyrobów jest niskiej jakości i nie spełnia norm bezpieczeństwa.
Pamiętaj o odpowiedniej suplementacji wzmacniającej odporność. Sprawdź tutaj
Chińskie czyli słabe
W Polsce chińskie maseczki trafiły m.in. do Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która już w maju poinformowała służby medyczne o ich wadliwości. Mimo to wiele firm nadal sprowadza chiński towar, a w mediach często pojawiają się informacje dotyczące maseczek z Chin, które nie spełniają odpowiednich norm.
Najgłośniejszym przykładem było lądowanie na warszawskim Okęciu słynnego samolotu Antonov, który przywiózł z Państwa Środka środki ochronne i maseczki, które jak się okazało, nie spełniały norm FFP określających stopień filtrowania zanieczyszczeń.
– Od początku pandemii powstało wiele firm specjalizujących się w imporcie i dystrybucji produktów z Chin. Część przedsiębiorstw, szukając nowych możliwości przetrwania w tych trudnych czasach, zajęła się importem chińskich maseczek i dystrybuowaniem ich w Polsce i na inne kraje – mówi Krzysztof Sawicki. – W tej chwili nie jesteśmy w stanie oszacować, jak wiele maseczek pochodzi z importu, takie dane są nie do zweryfikowania. Czynnikiem, który to utrudnia, jest m.in. to, że kilku polskich producentów importowało maseczki z Chin, po czym przepakowywało je w polskie opakowania, sugerując klientom, że jest to wyrób krajowy i wprowadzając na rynek niepełnowartościowy produkt.
Nieco ponad miesiąc temu, w listopadzie, włoska Gwardia Finansowa w rejonie Neapolu skonfiskowała przyłbice i maseczki ochronne sprowadzone z Chin, które nie miały atestów sanitarnych.
Problem z jakością chińskich wyrobów dotyczy nie tylko europejskiego i polskiego rynku – już we wrześniu raport opracowany przez amerykański Narodowy Instytut Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy (NIOSH) pokazał, że prawie 70 proc. masek KN95 importowanych z Chin do USA nie spełniało minimalnych amerykańskich norm bezpieczeństwa.
– Większość produktów, które pochodzą z Chin, nie spełnia podstawowych parametrów użytkowych, a przede wszystkim nie spełnia europejskiej normy 14683 dotyczącej filtracji antybakteryjnej, która dla maseczki medycznej powinna wynosić 98 proc. i więcej zatrzymywania wirusów, bakterii i przepuszczalności Delta P powietrza. Te dwa parametry stanowią o tym, że maseczka jest produktem medycznym. Produkty sprowadzane z Chin są znacznie tańsze, co przy koszcie produkcji kluczowego materiału, czyli warstwy antybakteryjnej znajdującej się w maseczce, pozwala sądzić, że w ich konstrukcji nie zastosowano odpowiedniego zabezpieczenia – mówi ekspert.
Jak podkreśla, chińskie wyroby są tańsze, ale często zapewniają też o wiele gorszy poziom bezpieczeństwa przed zarażeniem wirusem SARS-CoV-2. To istotne o tyle, że często są stosowane przez osoby szczególnie narażone na zakażenie, korzysta z nich też personel medyczny. Dlatego wybierając i kupując maseczki ochronne, należy za każdym razem szukać na nich specjalnych atestów i oznaczeń, aby mieć pewność, że produkt spełnia normy i zapewnia właściwą ochronę.
– Konsumentowi trudno jest zweryfikować, czy produkt spełnia właściwe parametry medyczne. Na szczęście po kilku miesiącach pandemii świadomość konsumentów w tym zakresie wzrosła. Kluczowe jest sprawdzenie na opakowaniu, czy taki wyrób ma oznaczenie europejskiej normy medycznej EN 14683 i oznaczenie filtracji antybakteryjnej BFE – Bacterial Filtration Efficiency. Produkt medyczny powinien spełniać według normy parametry zatrzymywania bakterii powyżej 98 proc., co pozwala zabezpieczyć zarówno osobę, która nosi tę maseczkę, jak i inne osoby w jej otoczeniu – podkreśla Krzysztof Sawicki.