Ostatnio zdarzyło mi się coś naprawdę dziwnego. Wstałam od komputera, idę do kuchni, a za mną… tup, tup, tup… słyszę kroki. Nie było by w tym absolutnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że… akurat byłam sama w domu!

Oczywiście, kiedy się odwróciłam nikogo za mną nie było. Brrrr…

Ale potem znowu: tup, tup, tup….

Włączyłam telefon, żeby posłuchać podcastu, a tam… znowu to samo!

Sprawdzam maila – ponownie: tup, tup, tup…!

 


Spis treści:

  1. Dobrze opowiedziana historia jest dla naszego mózgu równoznaczna z przeżyciem jej naprawdę
  2. Co się dzieje z hormonami, kiedy mamy do czynienia ze storytellingiem?

Nie przejmuj się, nie zwariowałam. Nie mam też w domu (ani w telefonie) duchów (przynajmniej nic o tym nie wiem i niech tak pozostanie!). Ale od jakiegoś czasu chodzi za mną… storytelling.

Gdzie się nie obrócę, tam ktoś opowiada historie. Albo mówi o opowiadaniu historii.

A mnie to wkurza.

Bo wiem, że nasz mózg kocha historie. Że jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do słuchania i pamiętania historii. Że historie przyciągają uwagę, angażują, budzą emocje. Że historie powodują, że nawiązujemy relacje, zapamiętujemy, a nawet zupełnie zmieniamy nasze myślenie i działanie.

Tak, historie wpływają na mózg. Zarówno na mózg osoby, która historię opowiada, jak i na mózg odbiorcy. Mózgi opowiadającego i słuchacza synchronizują się i pracują można by powiedzieć “na tych samych częstotliwościach”.

 

Dobrze opowiedziana historia jest dla naszego mózgu równoznaczna z przeżyciem jej naprawdę

 

Mózg nie rozróżnia, czy biegniemy, czy ktoś nam o bieganiu opowiada (w obydwu przypadkach aktywuje się pole motoryczne w korze mózgowej odpowiedzialne za poruszanie nogami).

Mózg nie zauważy różnicy pomiędzy zapachem konwalii, który unosi się w powietrzu, a tym, o którym ktoś opowiada. W obydwu przypadkach aktywuje się kora węchowa.

Mózg nie rozróżnia emocji, o których opowiada utalentowany narrator od tych, które czujemy sami.

 

Co się dzieje z hormonami, kiedy mamy do czynienia ze storytellingiem?

 

Do akcji wkraczają kortyzol, dopamina i oksytocyna. Na pewno już o nich słyszałaś, ponieważ mówi się o nich bardzo wiele.

 

Kortyzol odpowiada za uwagę. Kiedy pojawia się w naszym otoczeniu zagrożenie, albo kiedy słyszymy coś niepokojącego w opowieści, kortyzol pozwala nam wyostrzyć zmysły i utrzymać koncentrację.

Jeśli słyszałaś co nieco o marketingu (a jeśli czytasz mojego bloga z pewnością słyszałaś), kortyzol odpowiada niejako za „górę lejka sprzedażowego”. To kortyzol jest nam potrzebny na samym początku znajomości z potencjalnym klientem, kiedy zależy nam na tym, żeby przykuć i zatrzymać jego uwagę.

 

Zaraz po kortyzolu do akcji wkracza dopamina. Dopamina daje uczucie przyjemności. Jej ilość wzrasta w mózgu w czasie, kiedy słuchamy historii, ale także kiedy jemy smaczny posiłek, pijemy alkohol, czy kiedy jesteśmy zakochani.

Dopamina zalewa nasz mózg, kiedy emocjonalnie angażujemy się w opowieść. To kolejny etap w lejku sprzedażowym – kiedy klient odczuwa przyjemność z podążania dalej zaprojektowaną dla niego ścieżką (lub historią).

 

I na koniec pojawia się oksytocyna. Chciałam napisać, że więź emocjonalna, ale przecież to tylko… chemia w Twoim mózgu!

Oksytocyna wydziela się, kiedy identyfikujemy się z bohaterem opowieści. Oksytocyna odpowiada za więź, przywiązanie, ale także poprawia zdrowie dzięki temu, że działa przeciwzapalnie i przyspiesza gojenie się ran, działa przeciwbólowo.

Oksytocyna to już dół lejka – to klient, który kocha Twoją markę, produkt, jest Twoim wyznawcą i fanem.

 

Wszystko to brzmi bardzo pięknie prawda? Więc dlaczego tak mnie to wkurza?

Bo czuję, że nie wykorzystuję storytellingu w moim biznesie. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim bym chciała. I przez to tracę czytelniczki bloga. I czas. I oczywiście pieniądze.

Czuję, że mogłabym więcej, lepiej i ciekawiej mówić i pisać.

 

Podobno w dzisiejszych czasach wystarczą już tylko 3 zdania, żeby opowiedzieć historię, bo na więcej nie mamy czasu. Jako czytelnicy. Te 3 zdania to akurat tyle, żeby przykuć uwagę, opowiedzieć coś ciekawego i trafić z historią do serca klienta zanim kliknie „dalej”.

Jakie 3 zdania?

  • Pierwsze zdanie ma przykuć uwagę.
  • Drugie pokazać konflikt lub problem.
  • Trzecie rozwiązanie.

W teorii storytelling wydaje się prosty jak budowa cepa. A w praktyce wciąż czuję, że historii opowiadam za mało.

A Ty?

Share.

2 komentarze

  1. Emilia – Stacja Teraz dnia

    A ta historyjka na początku to co? To pies? 😀 Wciągnęła mnie natychmiast, mimo że zaczęłam sobie powtarzać: “Zaraz, zaraz ona opowiada tę historię tylko dlatego, że chce mówić o storytellingu! Nie wkręcaj się!” E, tam. I tak byłam ciekawa: co dalej? jak to wykorzystasz?
    Dołączam do grona tęskniących za storytellingiem. Chociaż nie tyle ze względu na pozyskiwanie klientów (OK, to też), co ze względu na to, że… sama lubię storytellingowe zagrania. Ostatnio dostałam newsletter ze stronki, z której chciałam tylko pobrać gratis. Tylko. No ale dostałam newsletter… i już wiedziałam, że się nie wypiszę, bo zagadnienia marketingowe (znane mi!) były tam przedstawione w formie historyjek. I przepadłam…

    • Dagna Banaś dnia

      Haha historyjka na początku rzeczywiście miała wprowadzić w temat. Strasznie się cieszę, że mi się udało!
      Natomiast koniecznie podaj mi namiary na taki cudowny marketingowo- historyjkowy newsletter – tą historią cudownie pokazałaś, jak storytelling działa! Dziękuję!

Zostaw komentarz