Grupa ekonomistów z think tanku Instrat opublikowała list otwarty, w którym domaga się likwidacji konstytucyjnego limitu długu publicznego. Ich zdaniem jest on barierą na drodze rozwoju Polski.
Spis treści:

  1. Dług idzie pod limit
  2. Receptą zniesienie ograniczeń

Dług idzie pod limit

Zgodnie z art. 216 ust. 5 konstytucji RP „nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto”. Jak zauważa dziennik „Rzeczpospolita” już teraz dług publiczny naszego kraju niebezpiecznie zbliża się do konstytucyjnego limitu. Powodem jest m.in. pandemia koronawirusa COVID-19 oraz wywołana przez nią recesja.

Receptą zniesienie ograniczeń

Według młodych ekonomistów zrzeszonych w think tanku Instrat należy zrezygnować z ustawowego limitu zadłużenia. – Generalizowanie, że większy dług jest rzeczą złą z natury, jest sprzeczne z wiedzą ekonomiczną. Dług produktywnie wydany na inwestycje i mobilizujący uśpione zasoby gospodarcze stanowi wielką dźwignię rozwojową – piszą w liście otwartym.

Sygnatariusze listu piszą, że rząd ma możliwość manipulowania długiem publicznym, przez co jego rzeczywisty poziom może być wyższy od oficjalnego. Postulują oni wzrost transparentności finansów publicznych, by zaniechać stosowania „rozmaitych sztuczek księgowych” mających obniżać zadłużenie Polski.

Poniżej prezentujemy pełną treść listu:

Perspektywa młodego pokolenia

Jako przedstawiciele młodego pokolenia ekonomistów, wychowanego w Polsce po transformacji, wraz z sojusznikami i sojuszniczkami z naszego środowiska uważamy, że czas najwyższy zabrać głos w jednej z najbardziej fundamentalnych dyskusji dotyczących przyszłości naszego kraju. Polska, pierwszy raz w swojej historii, ma dziś szansę dogonić poziom życia Zachodu i stać się bardziej sprawiedliwym społecznie i ekologicznie zrównoważonym państwem.

Na drodze do osiągnięcia tego celu niespodziewanie pojawiała się jednak dodatkowa przeszkoda w postaci trwającej epidemii COVID-19. To dlatego od dzisiejszej polityki gospodarczej zależy, czy pozostaniemy europejskim liderem wzrostu i wykorzystamy szansę na zrównanie przeciętnego dochodu na jednego mieszkańca ze średnią w Unii Europejskiej. Przyszłość nowoczesnych usług publicznych, innowacyjnych produktów polskich firm i wartościowych miejsc pracy zależy od wyboru drogi odbudowy gospodarczej po epidemii.

Przez ostatnie trzydzieści lat polscy przedsiębiorcy i pracownicy udowodnili, że doskonale potrafią sobie radzić w skomplikowanych realiach nowoczesnej gospodarki. Stworzyli dobrze zarządzane firmy, które jednak w obliczu obecnego kryzysu wymagają wsparcia ze strony państwa. Od tego wsparcia zależy dziś ich przetrwanie.

Mimo tych zmienionych uwarunkowań, wielu ekonomistów w dalszym ciągu nawołuje do utrzymywania sztywnych reguł publicznych, odwołując się do arbitralnie wybranego wskaźnika. Pokolenie naszych rodziców i dziadków jako jedyne na świecie zafundowało sobie konstytucyjny limit długu. Tymczasem we wszystkich niemal krajach Unii Europejskiej postępuje znaczący wzrost długu w stosunku do PKB. W wielu państwach dystans do 60 proc. zadłużenia związanego z traktatem z Maastricht jest już olbrzymi i stanowi element nowej normalności.

Państwo minimalne było ideologicznym dogmatem ekonomicznych doradców pokolenia “Solidarności”, ale nie jest naszym. Nie kieruje nami trauma po PRL, a transformacja już się skończyła. Musimy stworzyć Polskę, w której dzieci naszego pokolenia mogłyby szczęśliwie żyć. Potrzeby przeprowadzenia społecznej i ekologicznej regeneracji są realne – w przeciwieństwie do arbitralnych samoograniczeń.

Jaka polityka fiskalna?

Polityka fiskalna ma za zadanie służyć społeczeństwu, a nie na odwrót. Arbitralne dogmaty, nieugruntowane w doświadczeniu historycznym, są ogromnie szkodliwe. Szczególnie wtedy, gdy stają się celem samym w sobie, jak było w przypadku katastrofalnej w skutkach polityki zaciskania pasa (austerity) po kryzysie 2008 r. Po tym jak nadmiernie konserwatywna polityka fiskalna stanowiła jeden z głównych czynników powodujących zanik perspektyw dla młodych ludzi w krajach Ameryki Południowej, po dekadzie austerity również i w Europie Południowej można mówić o tzw. straconym pokoleniu. Nie chcemy, abyśmy zostali postawieni wobec takiej samej perspektywy w Polsce.

Jesteśmy świadkami wielkiej rekonstrukcji światowej gospodarki i gospodarek narodowych, którą trwająca epidemia jedynie przyspiesza. Niematerialna część gospodarki rośnie w szybkim tempie, a rynek pracy zmienia się pod wpływem automatyzacji i cyfryzacji. W takich warunkach sztywne instrumenty i teorie okazują się mało przydatne.

Odbiciem dominującego pod koniec ubiegłego stulecia podejścia do polityki gospodarczej, które jest nieprzystawalne do obecnej rzeczywistości gospodarczej, jest konstytucyjny próg zadłużenia publicznego. Polska pozostaje jednym z dwóch krajów na świecie, w którym limit zadłużenia jest bezpodstawnie częścią ustawy zasadniczej. List ekonomistów z 18 maja 2020 r., absolutyzujący limit zadłużenia, pokazuje niestety, że konieczna jest poważna debata publiczna na ten temat. Debata oparta o twarde dane i argumenty makroekonomiczne, a nie mity i dogmaty.

Oczywiście, dług publiczny wiąże się z kosztami wypłaconych odsetek i mamy pełną świadomość konieczności zachowania balansu między zobowiązaniami krajowymi i zagranicznymi. Jednak należy zauważyć, że polski dług jest obecnie najtańszy w historii, a Polska jest jednym z liderów niskiego zadłużenia w Europie – średni wskaźnik zadłużenia publicznego do PKB dla EU-27 na koniec 2019 r. wynosił 77,8 proc. PKB wobec 46 proc. w przypadku Polski.

Zbliżenie się do średniej unijnej z pominięciem konstytucyjnego limitu oznaczałoby potencjał wygenerowania na przestrzeni lat dodatkowego strumienia wydatków publicznych w wysokości kilkuset miliardów złotych. Ta kwota – pożytkująca niezagospodarowane moce produkcyjne i uruchamiające nowe – to mniej więcej tyle, ile wynoszą roczne wydatki państwa z całego sektora finansów publicznych. To kwota wyższa od szacunkowej wartości największego polskiego wyzwania gospodarczego nadchodzących dekad, czyli całkowitej transformacji polskiej gospodarki w kierunku zeroemisyjnym.

Dług a regeneracja po kryzysie

Generalizowanie, że większy dług jest rzeczą złą z natury, jest sprzeczne z wiedzą ekonomiczną. Dług produktywnie wydany na inwestycje i mobilizujący uśpione zasoby gospodarcze stanowi wielką dźwignię rozwojową. To ważna lekcja nowożytnej Europy, skutecznie odrobiona w XX wieku, która z trudnych do zrozumienia przyczyn wciąż jest ignorowana w Polsce.

Budżet państwa rządzi się innymi prawami niż budżet gospodarstwa domowego. Na rynku trapionym brakiem płynności i kryzysowym osłabieniem przychodów gospodarstw domowych dług z pewnością wzrośnie. Może to być dług publiczny, obecnie najtańszy w historii Polski, lub dług prywatny, którego ciężar i koszty spadną na małe firmy i mniej zamożnych obywateli. Polityka fiskalna nakierowana na społeczną i ekologiczną regenerację pozwala wykorzystać w pełni moce produkcyjne w gospodarce oraz zainwestować w ich trwałe zwiększenie. Inwestycje w kryzysie to także dobre miejsca pracy dla pokolenia wchodzącego właśnie na rynek. Pozwalając na masowe bezrobocie, zmarnujemy w imię dogmatów potencjał tej generacji.

Stymulus fiskalny jako właściwa reakcja na kryzys jest dziś niekwestionowaną rekomendacją polityki ekonomicznej na Zachodzie. Keynes i Kalecki mieli rację. Przyznają to również wpływowi prorynkowi amerykańscy ekonomiści, tacy jak Paul Romer – laureat Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych w 2018 roku czy Jeffrey Sachs – jeden z architektów polskiej transformacji gospodarczej.

Nowy paradygmat fiskalny

Odważna polityka gospodarcza jest możliwa. Dziś istotną barierą rozwojową dla Polski jest ustanowiony w Konstytucji arbitralny próg zadłużenia, który może uniemożliwić prowadzenie przez państwo polityki prorozwojowej, uwzględniającej wyzwania infrastrukturalnej luki inwestycyjnej, polityki mieszkaniowej czy transformacji energetycznej ku neutralności klimatycznej.

Dług publiczny to wyzwanie dla naszego pokolenia i jesteśmy gotowi do zmierzenia się z nim. Wbrew katastroficznym wizjom, zgodnie z którymi dług publiczny nieodzownie prowadzi do upadku finansów publicznych, jest jak najbardziej możliwe stworzenie mechanizmów zabezpieczających podwójny cel zwiększenia długu – rozwoju gospodarczego i stabilności makroekonomicznej. Przyszłość z pewnością przyniesie też nowe rodzaje wpływów budżetowych, a konieczna progresja podatkowa zmobilizuje mniej produktywne środki dla zrównoważenia gospodarki.

Racjonalną politykę fiskalną możne oprzeć o elastyczne i uwzględniające kontekst makroekonomiczny narzędzia, łączące zmiany zadłużenia z cyklem koniunkturalnym albo z bilansem obrotów bieżących. Wzorem ok. 40 krajów świata możemy powołać radę fiskalną z udziałem ekspertów i strony społecznej – środowisk samorządowych, pracowniczych i biznesowych – celem wprowadzenia miękkiego i refleksyjnego ograniczenia swobody kształtowania wydatków publicznych i ich finansowania. Z kolei społeczne reguły wydatkowe, obligujące rząd do wydawania zgodnie z potrzebami społecznymi, mogłyby uruchamiać antycykliczne instrumenty w chwili kryzysu.

Zmianie podejścia do limitu zadłużenia musi towarzyszyć wzrost transparentności finansów publicznych. Na skutek zastosowania rozmaitych sztuczek księgowych, już dziś całkowita wartość długu publicznego może przekraczać limity zapisane w Konstytucji, co z jednej strony pokazuje absurd progu zadłużenia w obecnej formie, z drugiej zaś podkreśla palącą potrzebę poprawy przejrzystości.

Polska Dobrobytu na pokolenia

Niski i arbitralny próg zadłużenia konstytucyjnego to kajdany rozwojowe dla młodego pokolenia. Wychodzenie z kryzysu nie może odbywać się kosztem pogłębiania problemów społecznych związanych z brakiem dostępnych cenowo mieszkań, chronicznie niedofinansowaną służbą zdrowia i edukacją oraz uśmieciowieniem rynku pracy. Polska Dobrobytu nie może pozostawać zakładnikiem dogmatów ekonomicznych, niemających oparcia w obecnej sytuacji. Czas z tym skończyć.

Polska emigracja po 2004 r. nie musiałaby być tak duża po akcesji do UE, gdyby w sytuacji bezrobocia sięgającego 20% rozpoczęto w porę ogromną operację fiskalnego pobudzenia gospodarki. Polskie emigracyjne pokolenie było kosztem limitu zadłużenia konstytucyjnego na początku akcesji. Czas skończyć ze spisywaniem kolejnych pokoleń na straty.

Konstytucyjny limit długu publicznego nie może czynić z Polski kraju cywilizacyjnie niedorozwiniętego z ograniczonym polem manewru wobec wyzwania społecznej i ekologicznej regeneracji, jakie stawia przed nami XXI wiek.

SYGNATARIUSZE:
Janusz Allina, ekonomista;
Gracjan R. Bachurewicz, Uniwersytet Warszawski, Fundacja im. Edwarda Lipińskiego;
Dr Paweł Bukowski, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, London School of Economics and Political
Science;
Marcin Czachor, Fundacja im. Edwarda Lipińskiego;
Dr Michał Gamrot, Fundacja im. Edwarda Lipińskiego;
Dr Maciej Grodzicki, Uniwersytet Jagielloński;
Michał Hetmański, Fundacja Instrat;
Damian Iwanowski, Fundacja Instrat;
Dr Maciej Kassner, Uniwersytet Warszawski;
Prof. Jerzy Kociatkiewicz, Institut Mines-Télécom Business School, Évry, Francja;
Prof. dr hab. Monika Kostera, Instytut Kultury, Kraków oraz Södertörn University, Szwecja;
Dr Zofia Łapniewska, Uniwersytet Jagielloński;
Dr Michał Możdżeń, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie;
Krzysztof Mroczkowski, „Nowy Obywatel”;
Nikodem Szewczyk, Fundacja Instrat, Instytut Badań Strukturalnych;
Dr Maciej Szlinder, Polska Sieć Dochodu Podstawowego, Praktyka Teoretyczna;
Katarzyna Szwarc, Instrat, London School of Economics and Political Science;
Dr Hanna Szymborska, Birmingham City University, Wielka Brytania;
Dr Paweł Umiński, Politechnika Gdańska, Fundacja im. Edwarda Lipińskiego;
Marcin Wroński, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie;
Dr hab. Anna Zachorowska-Mazurkiewicz, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego;
Jan J. Zygmuntowski, Fundacja Instrat, Akademia im. Leona Koźmińskiego.

Źródło: 300gospodarka.pl/rp.pl
Fot. pixabay.com
Share.

Jeden komentarz

  1. No cóż. To tylko pokazuje, że jakieś tam tytuły naukowe nie są tarczą na głupotę. I profesor mieniący się “ekonomistą” może być ekonomicznym imbecylem. Dowód? Wystarczy przeczytać te wymiociny powyżej.

Zostaw komentarz