Kończy się optymizm firm i pracowników na rynku pracy, a rosnące koszty kolejnych lockdownów mogą oznaczać pesymistyczny scenariusz dla rynku pracy – uważa Konfederacja Lewiatan.
Lockdown wykańcza rynek pracy
Mimo, że wszyscy mamy świadomość trudnej sytuacji epidemiologicznej i konieczności zastosowania dodatkowych obostrzeń, kolejne ograniczenia jeszcze bardziej osłabią wiarę pracodawców i pracowników, że jest szansa na szybki powrót do normalności. Niestety, ostatni 15. pomiar Barometru Rynku Pracy przygotowanego przez WorkService pokazuje, że kończy się optymizm na rynku pracy, a strategie firm i plany pracowników stają się coraz bardziej zachowawcze.
– Kolejny lockdown to jeszcze większe problemy na rynku pracy i dla pracodawców i dla pracowników. Kończy się optymizm, a koszty pandemii są groźne dla firm i zatrudnienia. Właśnie teraz, gdy mierzymy się z kolejną falą zagrożenia pandemią, potrzeba realnych planów i działań rządu wspierających gospodarkę i rynek pracy, a okres odbudowy wymaga planu znoszenia ograniczeń i mądrej polityki przemysłowej w miejsce fiskalizmu – komentuje prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
40% przedsiębiorstw odczuło skutki pandemii
Aż 40% firm odczuło skutki pandemii i zgodnie z przewidywaniami kryzys bardziej dotknął mały biznes, niż firmy średnie i duże. Z wyróżnionych branż, w najgorszej sytuacji znalazł się handel, który najmocniej odczuł obostrzenia związane z Covid-19.
Czytaj także: Branża gastronomiczna i eventowa na skraju upadku! Połowa firm zawiesiła lub zlikwidowała działalność
W najtrudniejszej sytuacji były firmy z regionu południowego, gdzie przez cały 2020 rok liczba zachorowań i restrykcji była największa. Stosunkowo lepiej radziły sobie z nową sytuacją firmy duże, zwłaszcza z sektora przemysłu, który w perspektywie 2020 roku, w ostatnim kwartale odnotował nawet wzrost produkcji.
Co drugi pracownik ucierpiał na lockdownach
Negatywne skutki pandemii i niepewność przyszłości jest jeszcze mocniej widoczna w wynikach badań pracowników, którzy poważnie odczuli skutki ograniczeń w gospodarce w 2020 roku – aż 57% pracowników bezpośrednio dotkniętych zostało ograniczeniami.
Ponad 16% badanych straciło zatrudnienie, a 35% zostało dotkniętych obniżeniem wynagrodzenia. W sumie z badań wynika, że aż 73% gospodarstw domowych zostało dotkniętych skutkami pandemii, a w przypadku 27% skutki redukcji zatrudnienia lub płac dotknęły więcej niż 1 członka gospodarstwa domowego.
Czytaj także: Gastronomia topnieje w oczach. Prawie 200 tysięcy pracowników straciło pracę lub zmieniło branżę
Ograniczenia wynagrodzeń oznaczały na ogół redukcję o 10 – 30%. Mimo, że pracownicy deklarują oczekiwania powrotu wzrostu wynagrodzeń, zwłaszcza w formie premii, to z drugiej strony, aż 35% obawia się utraty pracy. Negatywne skutki oddziaływania pandemii częściej dotykały młodszych pracowników – do 45 roku życia, zatrudnionych na umowy terminowe lub umowy cywilnoprawne.
Duża grupa pracowników deklarująca brak stabilności zatrudnienia i pogorszenie zarobków myśli o zmianie pracy (34%), a ponad 2/3 liczy się ze zmianą zawodu w celu znalezienia stabilniejszej i lepiej płatnej pracy. Drugim, charakterystycznym trendem jest niestety wzrost zainteresowania, zwłaszcza młodych, migracją zarobkową, zwłaszcza do Niemiec i Holandii, powraca wzrost zainteresowania migracją do USA.
Bezrobocie nie wzrośnie
Wyniki Barometru potwierdzają, że firmy, mimo wskazywanych zagrożeń i trudności, w perspektywie 2021 roku w zasadzie nie planują redukcji zatrudnienia (tylko 4% składa takie deklaracje), a 20% myśli o zmianach w zatrudnieniu, kolejne 21% planuje utrzymanie dotychczasowego poziomu zatrudnienia. W sumie rekrutację planuje ponad 1/3 firm, w zdecydowanej większości dużych i średnich, zwłaszcza w przemyśle.
Co ciekawe firmy najczęściej chcą poszukiwać nowych pracowników w urzędach pracy (41%), przez własne strony www lub poprzez dedykowane aplikacje i najczęściej mają to być pracownicy niższego szczebla. Ten zwrot firm w kierunku pracowników niższego szczebla, poszukiwanych głównie w urzędach pracy warto odnotować, bo to spora szansa na strukturalne i instytucjonalne zmiany na rynku pracy.
Wzrost zatrudnienia pracowników niższego szczebla, częściej dotychczas zagrożonych bezrobociem jest szansą na poprawę sytuacji tej grupy. Z kolei zwrot firm w kierunku usług urzędów pracy to ważna informacja dla decydentów, że może to być najlepszy moment na reformę urzędów pracy, które stać się wreszcie powinny sprawnie działającymi centrami zatrudnienia, a nie urzędami obciążonymi biurokracją. Zmiany w kierunku wzmocnienia instytucji rynku pracy wynikają także z wyraźnej potrzeby zwiększania publicznych inwestycji w kapitał ludzki i kształcenie ustawiczne.
Firmy, co prawda deklarują chęć zatrudniania, ale podnoszą problem braku pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami. Wciąż ważnym elementem zwiększania podaży pracy są migracje zarobkowe do Polski. Ważnym źródłem zaspokojenia krajowego popytu na pracę pozostaną agencje pracy tymczasowej, które zapewniają, zwłaszcza w warunkach rosnącej niepewności na rynku pracy elastyczny dostęp do kapitału ludzkiego.
– Jeśli szybko poradzimy sobie z zarządzaniem skutkami pandemii i planem powrotu na ścieżkę rozwoju, jest szansa na odbudowę rynku pracy, której powinny towarzyszyć instrumenty państwowej polityki zatrudnienia ułatwiające firmom inwestycje w jakość wynagrodzeń i szkolenia pracowników. Decydenci zapowiadają Nowy Ład i Nową Politykę Przemysłową, przedsiębiorcy i pracownicy wyczekują też środków UE – oby biznes i pracownicy doczekali tych programów przed wystąpieniem symptomów recesji, a nowe programy oznaczały pomoc w odbudowie, a nie nowe obciążenia podatkowe i kolejne ograniczenia – komentuje prof. Jacek Męcina.