Od soboty cała Polska znalazła się w „żółtej strefie”, co oznacza, że na terenie naszego kraju obowiązują dodatkowe obostrzenia. Katarzyna Michalska z Centrum Doradztwa Gospodarczego Kiżuk&Michalska zwraca uwagę, że mamy obecnie do czynienia z małym lockdownem.
Spis treści:

  1. Żółta Polska
  2. Nieoficjalny lockdown

Żółta Polska

Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem Rady Ministrów prawie wszystkie powiaty w Polsce znalazły się w „żółtej strefie”. Te, których do niej nie zaliczono znajdują się w „strefie czerwonej”. To poważny cios dla gospodarki, bowiem w „żółtej strefie” obowiązują dodatkowe restrykcje i ograniczenia.

W lokalach gastronomicznych wprowadzony został limit 1 osoby na 4 m² powierzchni, z kolei na siłowniach, w klubach i centrach fitness limit ten wynosi 1 os. na 7 m² powierzchni. W strefie czerwonej prowadzenie działalności możliwe jest wyłącznie w godzinach od 6:00 do 22:00.

Nieoficjalny lockdown

Choć rząd robi wszystko, by nie powtórzyła się sytuacja z marca i kwietnia, gdy niemal cała gospodarka została zatrzymana, to specjaliści nie mają złudzeń – lockdown już został wprowadzony.

– Obecność w żółtej strefie wiąże się z tym, że ilość osób przebywająca w kinach, restauracjach, na targach i na eventach się zmniejsza. Traci kultura, traci gastronomia, tracą mali przedsiębiorcy gdyż znowu promowana jest akcja „zostać w domu i trzymaj dystans”, powracają godziny dla seniorów, które przynoszą oczywiste straty w handlu. To, co obserwujemy od kilku dni jest już faktycznie małym lockdownem i myślę, że spełnieniem czarnego snu wielu przedsiębiorców – mówi Katarzyna Michalska z Centrum Doradztwa Gospodarczego Kiżuk&Michalska.

Podobnego zdania jest Filip Kiżuk. Przypomina on, że wiele firm wciąż jest w kryzysie finansowym po pierwszej fali koronawirusa, zaś rząd ponownie nakłada na nie ograniczenia.

– Lockdown, który obserwujemy jest trochę inny niż pierwszy, bo nikt wprost jeszcze nie zamyka sklepów, ale widzimy, że ludzie są bardziej oszczędni i nauczeni doświadczeniami wiosennymi decydują się na ograniczanie kosztów. Niezbyt wielu klientów planuje teraz wycieczki, zakupy domów, zakupy samochodów. To wszystko rysuje znacznie szerszy kontekst gospodarczy, w którym nie trzeba mówić o „twardym lockdownie” żeby widzieć, że faktycznie on następuje – mówi Filip Kiżuk, doradca gospodarczy.

Źródło: inf. prasowa
Fot. pixabay.com
Share.

Zostaw komentarz