Koronawirus zamroził branżę fitness w Polsce. Straty już teraz wylicza się na 400 mln zł, a bez pracy zostało ok. 80 tys. osób. Tarcza antykryzysowa pomoże klubom i siłowniom tylko w niewielkim stopniu. Dla branży kluczowe koszty to czynsze. – Oczekujemy zapisu, który pozwoli umorzyć czynsze najmu na wszystkich powierzchniach, które straciły 100% przychodu. Inaczej branżę czeka fala bankructw – mówi Tomasz Napiórkowski z Polskiej Federacji Fitness.
Spis treści:

  1. Nieprędkie otwarcie
  2. Gigantyczne straty klubów fitness
  3. Ulgi tylko dla niektórych
  4. Fala bankructw nieunikniona

Nieprędkie otwarcie

W czwartek premier Mateusz Morawiecki przedstawił plan powrotu do normalności. Podzielił go na 4 etapy. z których tylko ten pierwszy ma konkretną datę wejścia w życie. 20 kwietnia złagodzone zostaną obostrzenia dla sklepów, które będą mogły obsłużyć większą liczbę klientów.

Niestety, wszystkie inne branże, które ucierpiały z powodu koronawirusa, muszą uzbroić się w cierpliwość. Według planów rządu kluby fitness i siłownie zostaną otwarte na samym końcu, w trakcie czwartego etapu. – Ten plan nie ma konkretnych dat. Nasi sąsiedzi podawali różne daty. My ich świadomie nie podajemy, bo jest to zależne od liczby zachorowań. Od tego na ile będziemy zachowywali ten dystans i reguły sanitarne zależy, czy będziemy mogli przejść do kolejnego etapu – wyjaśniał minister zdrowia Łukasz Szumowski.

Gigantyczne straty klubów fitness

Na jak najszybsze przejście do kolejnych etapów liczą właściciele siłowni i klubów fitness. Już teraz cała branża znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. – Za marzec branża fitness ma ok. 400 mln zł straty. Rynek liczy 2,5 tys. klubów fitness oraz ponad 80 tys. miejsc pracy – mówi agencji Newseria Biznes Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness.

Z danych Polskiej Federacji Fitness wynika, że już luty był znacznie gorszy niż jeszcze rok wcześniej, bo obroty spadły o ok. 30%. Od połowy marca kluby i siłownie nie działają w ogóle. Tym samym bez pracy zostało blisko 80 tys. osób, w większości zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych czy prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Tarcza antykryzysowa pomoże tylko na chwilę, zwłaszcza że dla branży największe koszty to czynsze.

– Przede wszystkim skupiamy się na negocjowaniu czynszów najmu z wynajmującymi. Stanowią one 70–80% naszych kosztów – wskazuje Tomasz Napiórkowski. – Kiedy będziemy w stanie to opanować, możemy liczyć na to, że branża przez jakiś czas jeszcze wytrzyma ten kryzys.

Ulgi tylko dla niektórych

Obecnie lokale, które są zlokalizowane w galeriach handlowych o powierzchni sprzedaży ponad 2 tys. mkw., są zwolnione z płacenia czynszu. Jednak tylko 10–15% klubów znajduje się w galeriach handlowych, zdecydowana większość więc musi na własną rękę renegocjować umowy najmu.

– Prawo jasno mówi o tym, że w przypadku, kiedy to państwo zakazało działalności danym sektorom, to państwo ponosi za to odpowiedzialność. Więc oczekiwalibyśmy wsparcia chociażby w kwestii wynajmu całkowitego. Czyli niech zapis, który dotyczy umorzenia czynszów najmu w galeriach handlowych, dotyczy wszystkich powierzchni, które straciły 100 proc. przychodu, bo nie tylko nasza branża była postawiona w takiej sytuacji – postuluje założyciel PFF.

Polska Federacja Fitness oczekuje też pomocy w negocjacjach z leasingodawcami czy bankami. Dla większości przedsiębiorców klub fitness stanowi majątek życia, na który niejednokrotnie całkowicie się zapożyczyli. Bez pomocy państwa nie będą w stanie przetrwać kryzysu, zwłaszcza że nie wiadomo jak długo jeszcze kluby i siłownie będą jeszcze zamknięte.

Fala bankructw nieunikniona

 Jeden z największych graczy operatorów kart sportowych Benefit Systems oświadczył, że środków starczy im na sześć miesięcy lockdownu. Prywatni właściciele, sieciowe czy lokalne kluby w dużych czy w mniejszych miastach mają środki na 2-3 miesiące – wylicza ekspert.

Branżę fitness na pewno czeka fala bankructw. Mogą upaść zarówno te najmniejsze, jak i sieciowe kluby. Obecnie trudno jednak oszacować możliwość skalę upadłości.

– Niektóre kluby, które wysłały pismo do banków w odpowiednim terminie, nawet jeszcze przed ogłoszeniem przyjętego pakietu antykryzysowego, nie dostały odpowiedzi, a nawet zostały im pobrane raty kredytów. Więc to wsparcie tak naprawdę na ten moment nie jest dla nas odczuwalne. Gdy będziemy w stanie oszacować straty, na pewno wielu z nas rozważa złożenie pozwów, w których drugą stroną będzie Skarb Państwa – mówi Tomasz Napiórkowski.

Nawet w przypadku, gdyby siłownie zostały otwarte od maja, minie kilka miesięcy, zanim do klubów zacznie przychodzić tyle osób, co przed wybuchem pandemii. Dlatego część siłowni próbuje działać już teraz, np. oferując ćwiczenia z instruktorem online, poprzez stream za część zwykłej ceny. Dla instruktorów to w tym momencie jedyne źródło zarobku.

– Już teraz szacuje się bezrobocie na poziomie 20, może nawet 30%, jeśli kwarantanna będzie trwać zbyt długo. To, co rekomendujemy jako branża, to objęcie kwarantanną tych, którzy są najbardziej narażeni na koronawirusa, a pozwolenie pozostałym działać i stawiać gospodarkę na nowo – podkreśla Tomasz Napiórkowski.

Źródło: Newseria.pl/własne
Fot. pixabay.com
Share.

Zostaw komentarz