Zdaniem minister rozwoju Jadwigi Emilewicz Polska jest w „czołówce państw najlepiej radzących sobie z kryzysem”. Wicepremier wskazuje, że polskie PKB, według pierwszych szacunków, skurczy się jedynie o 4,3%. – Średnia unijna to -7,4%., a średnia dla strefy euro to nawet -7,7% – przypomina Emilewicz.
Spis treści:
Polska nie ucierpi na pandemii?
Komisja Europejska na początku maja przedstawiła prognozy dotyczące spodziewanych spadków PKB krajów Unii Europejskiej. Według nich w 2020 roku PKB Polski skurczy się o 4,3%. To najniższy prognozowany spadek spośród państw Wspólnoty. KE prognozuje również, że gospodarka naszego kraju zacznie wracać do normy już w 2021 roku. PKB ma wtedy wzrosnąć o 4,1%.
Jak mówiła w rozmowie z portalem Interia Jadwiga Emilewicz, wciąż jest za wcześnie, by podać dokładny spadek polskiego PKB.
– Wiemy, że ten rok nie będzie taki, jak zakładaliśmy na początku. Polska gospodarka, co sami szacujemy bardzo ostrożnie – ale europejskie instytucje myślą podobnie – nieźle poradzi sobie na tle innych krajów unijnych. Komisja Europejska przewiduje, że polskie PKB skurczy się o 4,3 proc. w 2020 r. Średnia unijna to -7,4 proc., a średnia dla strefy euro to nawet -7,7 proc – zauważa wicepremier.
Zwraca również uwagę, że „jesteśmy zatem w czołówce państw najlepiej radzących sobie z kryzysem”. Emilewicz zdaje sobie jednak sprawę, że dotknie on Polski, głównie z powodu wymuszonego zamknięcia gospodarki oraz spadku konsumpcji.
Powoli rośnie
Choć obecne dane nie brzmią zbyt optymistycznie, minister rozwoju optymistycznie patrzy w przyszłość.
– Patrzymy na dane po odblokowaniu gospodarki. Zbieramy je z różnych sektorów: budowlanego, handlowego. Widzimy, że są takie miejsca, sieci, sklepy, które korygują swoje plany sprzedażowe w górę. Wzrost konsumpcji jest większy niż szacowano. Poczekajmy do końca czerwca. Oczywiście to będzie najtrudniejszy kwartał: straciliśmy dwa miesiące. Po czerwcu będziemy mogli prognozować nieco bardziej precyzyjnie – zaznacza.
Emilewicz mówiła również o działaniach, jakie podejmuje rząd, by zmniejszyć skutki pandemii. Mowa tu przede wszystkim o Tarczy Antykryzysowej.
– Od 1 kwietnia uruchomiliśmy pierwsze narzędzia tarczy antykryzysowej i dzisiaj widać już, że gospodarka wraca na swoje tory. Mamy nadzieję, że ten szeroko rozumiany okres wakacyjny: czerwiec, lipiec, sierpień, to będą miesiące aktywności – dodaje polityk.
Dodatek solidarnościowy na trudne czasy
Kilka dni temu Główny Urząd Statystyczny poinformował, że bezrobocie w Polsce w kwietniu wciąż było na rekordowo niskim poziomie. Według oficjalnych danych tylko 5,8% Polaków pozostawało w tym czasie bez pracy. W porównaniu z marcem zwiększyło się ono 0,4 p. proc.
Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy zbliżyła się do miliona – wyniosła 965,8 tysięcy osób. W marcu bez pracy pozostało 909,4 tysięcy osób.
Część z tych osób może liczyć na dodatek solidarnościowy, który ma przysługiwać osobom z którymi po 15 marca 2020 r. rozwiązano umowę o pracę za wypowiedzeniem i osobom, których umowa po tej dacie uległa rozwiązaniu z upływem czasu, na który była zawarta.
– Pomimo tego, że prognozy poprawiają się, wciąż jest grupa osób, które z dnia na dzień straciły pracę. Dodatek solidarnościowy jest pomysłem prezydenta Andrzeja Dudy. Mamy nadzieję, że to pomost dla tych, którzy znaleźli się bez pracy, ale w horyzoncie kilku miesięcy ponownie podejmą zatrudnienie. Taki pomysł wydaje się jasny: nie utrwalać stanu bezrobocia. Jest to doraźna danina w czasie niespotykanego dotychczas kryzysu. To rozwiązanie solidarnościowe – uważa Emilewicz.