Stan środowiska naturalnego jest alarmujący. Naukowcy przewidują nawet, że za 30 lat w oceanach będzie więcej plastiku niż ryb, a samo nieużywanie jednorazowych słomek niestety nie wystarczy, aby uratować sytuację. Już teraz w oceanach pływa 150 milionów ton plastikowych śmieci. Dwóch Australijczyków postanowiło stawić czoła temu wyzwaniu i oczyścić oceany z plastiku.
Piotr Ceglinski i Andre Turton to 2 żeglarzy i konstruktorów jachtów, którym niejednokrotnie przyjemność z żeglowania popsuły pływające w wodzie butelki i stare sieci rybackie. 5 lat temu skonstruowali pierwszy, specjalny kosz o nazwie Seabin zbierający nie tylko śmieci, ale też olejowy osad zanieczyszczający powierzchnię wody.
Zasada działania kosza polega na tym, że wsysa wodę do specjalnego worka zatrzymującego osad i śmieci. Oczyszczona woda przepływa dalej, a w worku pozostają same odpady. Dziennie może zebrać 3,6 ton śmieci. Urządzenie jest też bardzo ergonomiczne, dzienny koszt zasilania prądem to koszt w wysokości 1 USD. Rdzeniem kosza są 12 woltowe pompy wodne. Od montażu w 2006 roku pierwszego kosza na Majorce, zamontowano 52 urządzenia, w tym jedno w Gdańsku.
Przy budowie prototypu pomogły im pieniądze zebrane crowdfoundingowo. Uzbierali 400 tys. USD. Obecnie rzesza inwestorów wsparła projekt Australijczyków 1,5 mld USD. Docelową kwotą jest 3 mld USD. Biorąc pod uwagę sytuację na Ziemi, wydaje się, że nie ma innego wyjścia jak wesprzeć ten, jak i każdy inny projekt mający na celu ratowanie środowiska.
Foto: The Seabin Project